Z Kazimierzem Smalem, Wójtem Gminy Ruda – Huta, Wiceprezesem Stowarzyszenia Samorządów Euroregionu BUG – rozmawia Jacek Broszkiewicz.
– Mam przyjemność rozmawiać z Panem tu, na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej, dla wielu obywateli po prostu „kresów” kojarzonych stereotypowo z biedą, marazmem, zacofaniem… Tymczasem, goszcząc u Pana, przecieram oczy ze zdumienia, bo widzę, jak bardzo te potoczne opinie są niesprawiedliwe. Ale zacznijmy od prostego pytania: Co to dla Pana znaczy „być samorządowcem”?
– Może zabrzmi patetycznie, ale dla mnie to pasja, misja, radość robienia czegoś, na co się ma realny wpływ, tworzenia, ale jednocześnie poczucie odpowiedzialności za los ponad 4 tysięcy mieszkańców gminy, którzy obdarzając mnie kolejny raz zaufaniem, do tej pory chyba się nie zawiedli. Ja nie otaczam się potakiewiczami, kordonami urzędników, procedur i nie tkwię w jakichś niejasnych układach. Dla mnie samorządność jest fundamentem demokratycznego państwa. Jestem zawsze z ludźmi, na każde ich wezwanie, bo swoją pracę traktuję przede wszystkim jako służbę. Uważam, że prawdziwego społecznika poznaje się nie tylko po tym, jak wykonuje swoje obowiązki – w moim przypadku – powierzone mi przez lokalną społeczność, za co przecież pobieram pensję, ale również za zaangażowanie w działalność społeczną, w wolontariat, w pracę organizacji pozarządowych.
– Czy nie uważa Pan, że najwyższym ośrodkom władzy brakuje trochę otwartego myślenia?
– Och, dowieść tego nie jest trudno. Oczywiście wschodnia ściana, tzw. Polska B, lub nawet C jest znacznie biedniejsza niż reszta kraju. Na szczeblu lokalnym preferencje polityczne i światopoglądowe nie odgrywają większego znaczenia. Liczy się gospodarność, otwarta głowa i skuteczność w działaniu na rzecz poprawy jakości życia mieszkańców. W niewielkich społecznościach nic się nie ukryje, niczego nie schowa pod dywan. Ludzie się znają i nie popuszczą, jeśli władza jest nieudolna i brakuje jej kreatywności. Żadna fuszerka tu nie przejdzie.
Z opublikowanych przez Ministerstwo Finansów wskaźników dochodów podatkowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca dla gmin na 2022 r. wynika, że w najbogatszej gminie na jednego mieszkańca przypadło aż 29 704 zł. Ruda-Huta jest według tych wskaźników dopiero na 2430 miejscu (na 2477 gmin w Polsce) z dochodem na 1 mieszkańca w wysokości 760,61 zł. Rozpiętość i różnice są więc GIGANTYCZNE. Owszem, ludzie żyją tu skromnie, a to w oczywisty sposób przekłada się na udział samorządu w podatku PIT pobieranym od nich przez państwo. Na naszym terenie nie ma firm płacących CIT, a więc z tego tytułu nie mamy żadnych dochodów. Największym pracodawcą jest samorząd.
– W obliczu tak twardych liczb ręce mogą opaść do ziemi…
– I tu tkwi sedno sprawy.W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie w jakim kierunku, za co i przy pomocy jakich środków się rozwijać? Pytanie to postawiłem sobie w 2005 roku, kiedy po raz pierwszy wybrano mnie wójtem.
Jako piękna krajobrazowo gmina nadbużańska już 12 lat temu postawiliśmy na odnawialne źródła energii. I to na wszystkich frontach, zwłaszcza inwestycyjnym i edukacyjnym – obrazuje to prezentacja uczennicy SP w Rudzie-Hucie Anny Walczuk (kliknij w zdjęcie – red.)

Zainstalowanie pomp ciepła we wszystkich budynkach użyteczności publicznej – w tym szkoły, centrum kultury – w czasach, kiedy dopiero przebąkiwano o kryzysie klimatycznym, miało wymiar nie tylko ekologiczny, ale i ekonomiczny. Skorzystaliśmy ze środków przeznaczonych na ten cel z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego. Warto przypomnieć, że środki, którymi dysponowały i dysponują oba te programy w bardzo dużym procencie(rzędu 70, a nawet 85 wartości projektów) pochodzą z Unii Europejskiej, a mówiąc wprost z podatków, które płacą obywatele bogatych państw unijnych po to, byśmy mogli jak najszybciej osiągnąć ich poziom życia. Na tym polega słynna Polityka Spójności Unii Europejskiej. Szkoda, że świadomość tego faktu jest w naszym kraju, a zwłaszcza na jego wschodniej ścianie, stosunkowo bardzo niska. Robimy, co możemy, by zmienić to postrzeganie rzeczywistości, ale efekty są jeszcze zbyt słabe.
W obecnej bardzo trudnej sytuacji energetycznej mamy ten luksus, że jak jest prąd, to jesteśmy w stanie ogrzać dzięki OZE wszystkie obiekty użyteczności publicznej w całej gminie. Zainstalowaliśmy w budynkach gminnych już 11 nowoczesnych pomp ciepła. W oddanej do użytku 2 lata temu nowej oczyszczalni ścieków również wykorzystywane jest to urządzenie. Pomyślałem, byle tylko był prąd z elektrowni zawodowych. Ale przecież to nie jest pewnik. Zabraliśmy się więc na szeroką skalę sami za wykorzystanie energii słonecznej do napędu całego tego systemu.
– A jak przyjęli te nowinki mieszkańcy gminy?
– Wspomniałem już o dialogu i wzajemnej inspiracji. Świadectwem takiego modelu zarządzania społecznością lokalną są również namacalne fakty. Już 12 lat temu wykonaliśmy 512 instalacji kolektorów słonecznych, z czego 497 na budynkach prywatnych (w gminie jest 1350 domów mieszkalnych). Po kilku latach dołożyliśmy jeszcze 200 i nietrudno sobie wyobrazić, że ten przykład podziałał – ludzie zaczęli inwestować prywatnie zarówno w pompy ciepła, jak i w fotowoltaikę. Doradzamy, przekonujemy – a, że mamy specjalistów i efekty widać gołym okiem, nietrudno się domyśleć, że przykład działa. Nasze gminne OZE wytwarzają 4 MW energii. Dużą rolę zaczyna odgrywać w tym dziele realizowany projekt montażu kotłów na biomasę w ramach projektu pn.: „Ochrona walorów środowiskowych Gminy Ruda-Huta poprzez zmniejszenie emisji szkodliwych związków do atmosfery – Etap II” współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego na lata 2014-2020.
– Odnoszę wrażenie jakbym rozmawiał z wójtem nie jednej z najbiedniejszych gmin w Polsce, ale z gospodarzem jakiejś zamożnej szwajcarskiej lub austriackiej …
– Jest mi miło, ale nie tylko zasobność gminnej kasy się liczy. Najważniejsze jest mądre gospodarowanie i INWESTOWANIE najskromniejszych nawet środków, które są do dyspozycji. Ogólny obraz nie jest jeszcze tak różowy, jakby się chciało. Sporo gospodarstw czeka na węgiel – samorząd oczywiście dołoży wszystkich sił, by zimą nikt w gminie nie marzł. Dzięki wcześniejszej zapobiegliwości jest na to duża szansa. Może zabrzmi to nieskromnie, ale obiektywnie biedna 4-tysięczna nadbużańska gmina w ciągu ostatnich 17 lat, czyli praktycznie od chwili wejścia Polski do UE, zrealizowała 158 projektów inwestycyjnych i społecznych o wartości ponad 44 milionów złotych, pozyskując ze źródeł zewnętrznych 22 miliony 191 tysięcy złotych.
ZAPRASZAMY DO GMINY RUDA – HUTA
Ze względów technicznych prosimy pobrać i otworzyć prezentację (jest w formacie ppxt) kopiując i wklejając w dowolną przeglądarkę) następujący link: http://www.ruda-huta.pl/pub/prezentacja.pptx

– Odwiedziliśmy imponująco wyposażoną Hutę Kultury m. in. z biblioteką i, profesjonalnąsalą widowiskową.


Takie obrazki radują serce. Ale poruszył je bardziej widok spokojnych, czasami uśmiechniętych ukraińskich kobiet i ich dzieci, które znalazły u was schronienie. Niezręcznie mi w tej materii o cokolwiek pytać, więc po prostu oddam Panu głos…
– Wschodnią granicą gminy Ruda-Huta jest rzeka Bug. To jednocześnie granica Polski i Unii Europejskiej z Ukrainą. Nic zatem dziwnego, że już 24 lutego, czyli w dniu agresji Federacji Rosyjskiej na naszego sąsiada pojawili się u nas uchodźcy uciekający przed wojną. Oczywiście społeczność lokalna natychmiast pospieszyła z pomocą, wspólnie zaczęliśmy organizować punkt tranzytowy, bo przecież tak ogromnej fali ludzi nie byliśmy w stanie przyjąć na dłużej. Wszyscy znamy tę heroiczną wręcz postawę Polaków i serce, jakie okazujemy nadal naszym sąsiadom, więc nie widzę sensu, by przytaczać znane na całym świecie fakty. I tak na zawsze staną się chlubnym świadectwem ukazującym rzeczywisty charakter naszego narodu. Dziś – po przystosowaniu do celów mieszkalnych pomieszczeń w Hucie Kultury – gościmy pięć ukraińskich, niepełnych, bo ojcowie, bracia i synowie walczą na froncie – rodzin: kobiet i dzieci. Otaczamy je opieką – mają do dyspozycji umeblowane pokoje, sanitariaty, nowoczesną kuchnię, salę zabaw dla dzieci. Niektóre panie znalazły pracę. Mam nadzieję, że czują się u nas dobrze, choć przecież w ich ojczyźnie trwa wojna, giną ludzie, może ich bliscy. Czasami widzimy na ich twarzach uśmiech i to jest najcenniejszy dar, jaki mogą nam ofiarować.


Ukraińscy uchodźcy mają do dyspozycji nowoczesne zaplecze socjalne


Ukraińskie matki i ich dzieci są tutaj bezpieczne
– Słyszałem, że w niesienie pomocy w pierwszych dniach szczególnie zaangażowani byli strażacy z OSP?
– Nie mogło być inaczej – sam jestem czynnym strażakiem – ratownikiem, a z racji powierzenia mi funkcji szefa OSP na szczeblu powiatu chełmskiego i wiceprezesa struktur wojewódzkich – natychmiast znalazłem się ze swoimi ludźmi w samym centrum akcji. Jestem strażakiem od pełnoletności i w tej roli czuję się także człowiekiem spełnionym – podobnie, jak tysiące druhów. Myślę, że daliśmy radę. Błyskawicznie, z wielką pomocą mieszkańców, zorganizowaliśmy punkt recepcyjny, opiekę medyczną, łóżka i zaprowiantowanie. Masę ludzi było w to zaangażowanych, dlatego mogę odczuwać autentyczną dumę, że jestem gospodarzem gminy zamieszkałej przez tak wspaniałych ludzi.
– Jeszcze na długo przed eskalacją konfliktu w Ukrainie, w ramach euroregionu Bug, którego polskiej strony jest Pan wiceprezesem, zajmował się Pan na szeroką skalę projektem szkolenia strażaków ukraińskich i wyposażania ich w nowoczesny sprzęt…
– W istocie. Stowarzyszenie Samorządów Euroregionu Bug dwa lata temu wygrało konkurs na realizację projektu dofinansowanego przez Unię Europejską, dotyczącego m.in. kwestii podnoszenie poziomu bezpieczeństwa – na przykład w ruchu drogowym po obu stronach granicy. Wpadłem na pomysł, by szczególny nacisk położyć na bezpieczeństwo związane z klęskami żywiołowymi i pożarami. Nasi sąsiedzi również byli bardzo zainteresowani właśnie tego rodzaju współpracą, co obecnie, ale i wówczas nie mogło dziwić, bo możliwość ponownego po 2014 roku zaognienia się konfliktu z Rosją potęgowała się coraz bardziej. W efekcie wyszkoliliśmy i wyposażyliśmy w profesjonalny sprzęt do ratowania życia i mienia 300 polskich i ukraińskich strażaków-ochotników. UE wyasygnowała na ten projekt aż 700 tysięcy euro. U naszych sąsiadów takie ochotnicze formacje nie istniały, ale zaszczepiliśmy im tego bakcyla. Jak widać obecnie, ochotnicza służba w różnych strukturach państwa ukraińskiego sprawdza się znakomicie. Jakąś swoją małą cegiełkę do tego dołożyliśmy.

Spojrzenie, prawie codzienne, przez Bug na zupełnie inną rzeczywistość – jakże tragiczną – z pewnością skłania do refleksji. Nie będę owijał w bawełnę i zapytam wprost: Czy na wschodnich terenach granicznych znajdzie poparcie idea wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej?
– Cóż. Od 17 lat jestem wybierany na stanowisko wójta i wydaje mi się, że trochę znam ludzi, wśród których i dla których żyję. Ale mogę mówić tylko za siebie, bo demokracja gwarantuje wolność słowa i głoszenia własnych poglądów. Otóż, zwłaszcza dzisiaj, nie jestem w stanie wyobrazić sobie Polski będącej poza Unią Europejską. Dlatego tak ważną, fundamentalną dla przyszłości dziedziną jest edukacja młodego pokolenia, które nie ma pojęcia o tym, co to znaczy żyć w kraju otoczonym żelazną kurtyną, bez możliwości wyjazdu, chociażby po to, by poznać świat, poszukać swych szans. Koledzy z innych obszarów transgranicznych wiele razy opowiadali mi, jaki potężny stres przeżywała ludność terenów nadgranicznych, kiedy z powodu pandemii nagle zamknięto granice. Wyobraźmy sobie, że taki stan ma charakter stały, że wypadamy ze strefy Schengen, że wracają cła, wizy oraz kolejki na przejściach granicznych, lotniskach, w pociągach – i to na wszystkich kierunkach europejskich, że paszporty ludzi, jak dawniej za PRL-u, leżą w urzędach wojewódzkich, a nie w prywatnych szufladach. Ludzie w mojej gminie nie są wprawdzie zamożni, ale na pewno nie są i nie będą głupi. W ich mądrość głęboko wierzę.
– Serdecznie dziękuję za gościnę i rozmowę.